18.07.2016

6 Miesięcy Przerwy - Czemu? #CancerGirl

Ten tekst jest w pewnym stopniu trudny dla mnie do napisania. Założyłam tego bloga z myślą o zapełnieniu niszy w biustowej blogosferze polskiej, w którym piszą głównie dziewczyny o biuście nieco bardziej pokaźnym od mojego, a ja chciałam pokazać bra-świat od strony biustu średniego. Niestety, moje dalekosiężne plany zostały częściowo pokrzyżowane, a traf chciał, że pierwsza notka, jaka się na tym blogu w ogóle pojawiła, była tegoż nieprzyjemnym zwiastunem (klik).

Bardzo bliska mi osoba (której anonimowość pragnę zachować) choruje od 5, prawie 6 lat na nowotwór. Z początku był to nowotwór sutka, którego rozwój zmusił lekarzy do mastektomii. W obecnej chwili sytuacja jest dużo cięższa, a rak rozprzestrzenił się po ciele gdzie chciał. Przez 6 miesięcy, w ciągu których blog nie funkcjonował, sprawy miały się tak źle, że blog stał się po prost u 16. kolejnością odśnieżania. Praca, studia i opieka nad chorą stanęły na 1. miejscu.

Celem tej notki nie jest w żadnym stopniu moje użalanie się nad sobą ani próba wzbudzenia współczucia. Staram się raczej skorzystać z pewnej poczytności tego bloga, aby spróbować rozpropagować wiedzę o tym, jak pustoszącym nie tylko organizmy ale i domy skurwysynem jest rak piersi.

Dwie blisko ze mną spokrewnione osoby są pacjentkami ginekologicznymi - onkologicznymi. Ja też jestem pod opieką lekarza, co prawda hepatologa - w moim ciele pojawił się nieproszony gość w nieco innym miejscu, ale gdy go znaleziono drżałam jak osika, przekonana, że teraz na mnie kolej. Nic nie jest w stanie zagłuszyć tego pisku w uszach, kiedy dowiadujesz się, że w Twoim organizmie wyrosło coś, co w nim rosnąć nie powinno. Kiedy lekarz robi mi USG piersi (na mammografię są póki co za małe i za jędrne) wstrzymuję oddech, bo boję się, że może coś znajdzie. Gdy sama badam piersi modlę się, żeby tak jak co 2 tygodnie nie znaleźć w nich nic, czego by tam nie było czternaście dni temu. Mój biust jest raczej gruczołowy i twardawy, przez co pierwsze kilka samobadań było dla mnie koszmarem - cała pierś wydawała się jednym wielkim guzem. Dopiero lekarka - zresztą wcale nie ginekolog ani onkolog - zwróciła moją uwagę, że kluczem jest tu brak zmian w czasie, a nie stan wyjściowy. "Czy zna Pani swoje piersi?" spytała mnie, kiedy oglądała całe moje ciało, próbując wyszukać jakieś ewentualne inne nieprawidłowości. Tak, teraz je znam. Wiem, co się dzieje w moim organizmie, bo czuję zmiany w ich twardości, ciężkości, objętości, i znam rytm tych zmian. Co jakiś czas zdarza mi się wyczuć jakiś drobiażdżek, który w gruncie rzeczy okazuje się być po prostu moim własnym gruczołem, albo guzkiem - fantomem, który moja przerażona fantazja mi wyczarowała z powietrza. Mam to szczęście, że mój partner jest z wykształcenia lekarzem i znakomicie koi i tłumi moje tendencje do szukania we własnym ciele oznak chorób - co nie zmienia faktu, że kiedy boli mnie coś bardziej niż powinno, to wszyscy moi bliscy stają na baczność przerażeni, że teraz moja kolej, że teraz u mnie coś znajdą. 

W lutym miałam nieprzyjemność obcować z technikiem USG, który 'zdiagnozował' u mnie 2,5cm guza jajnika. To znaczy - mi powiedział o guzie, w karcie wpisał torbiel, a 11h później lekarz ginekolog pokazał mi na monitorku, że jest to po prostu niemogący pęknąć pęcherzyk owulacyjny. Pęcherzyk,  przez który 9h leżałam na izbie przyjęć płacząc z bólu, a następne 11 ze strachu, że mam raka i będzie trzeba usunąć mi nie tylko jajnik, ale i wszystko dookoła, co dla dwudziestokilkulatki z instynktem macierzyńskim stanowi tragedię. Nie bardzo byłam w stanie wtedy logicznie funkcjonować, zwłaszcza, że na konsultację u lekarza ginekologa musiałam poczekać do rana - była 20:00 lub 19:00 - toteż cała informacja, jaka poszła w eter, była następująca : "Znaleźli guza na jajniku." Mój przerażony facet przejechał 350km z podręcznikiem do ginekologii w ręce, bo znając moją historię zdrowia i przyczynę choroby moich bliskich wiedział, że w najgorszym wypadku stanę się po prostu niepłodna i/lub bardzo, bardzo chora. Szczęśliwie wysiadał już na Dworcu Centralnym, kiedy straszny rak okazał się być fizjologicznym wytworem mojego ciała, ale co się nadenerwowaliśmy, to zdecydowanie nasze.

Normalna osoba w takim wypadku powiedziałaby prawdopodobnie "Nieee. Niemożliwe. Nie ja. To na pewno coś innego i tylko straszą", niestety dla mnie i mojej rodziny, a także moich przyszłych córek, jest to po prostu realna możliwość i wysokie prawdopodobieństwo. Badajcie się zatem, dziewczyny. Znając swój biust wynajdziecie te maleńkie zmiany, które mogą w mgnieniu oka zmienić się w potwory, z którymi walczy się latami. Już zawsze będę #CancerGirl, ale Wy możecie tego losu uniknąć.

Dobre materiały, by zacząć troszczyć się o swoje piersi nie tylko piękną bielizną:
Fundacja Rak n' Roll

Jeśli natomiast jesteście przywiązane do połączenia bieliźniano-świadomościowego, to polecam wyszukanie resztek modelu Coppafeel! od Curvy Kate. To wariacja na temat modelu Smoothie, drukowana na zewnątrz i w środku w łapki, przypominające 'nosicielce', żeby badała biust. Część biustonoszy Curvy Kate ma także metki przypominające o samobadaniu. Nauczcie swoje dziewczyny i chłopaków badania wam biustów - pomijając aspekt zdrowotny może być to punkt wyjścia do rozmowy o waszym zdrowiu, tym pieprzyku na jego plecach, którego nie chce zbadać, albo jej wiecznych bólach kręgosłupa.



zdjęcia moje, z profilu Bratabase


banner akcji #BraHijack


Rakowy Dekalog Magdy Prokopowicz:


1. Badaj się! Dzięki badaniom można wykryć raka w bardzo wczesnym stadium.

2. Rak to nie wyrok!

3. Wszystko jest indywidualne – przebieg choroby oraz skutki leczenia, więc nie myśl od razu o najgorszym i nie bierz do siebie opowieści innych chorych. Nawet po chemioterapii możesz czuć się świetnie.

4. Medycyna konwencjonalna jest podstawą w leczeniu raka!

5. Znajdź dobrego lekarza – takiego, który zapewni Ci poczucie bezpieczeństwa. Kto szuka ten znajdzie!

6. Zasięgnij opinii innych. Pytaj wszystkich o różnorodne kontakty.

Masz prawo pytać swojego onkologa o wszystko, co Cię interesuje i martwi.

Nie zadowalaj się diagnozą internisty, urologa, chirurga, nefrologa ani nikogo, kto nie jest specjalistą w leczeniu raka. Jeżeli masz raka – idź do onkologa.

Nie uciekaj od choroby, sprawdzaj i konsultuj wyniki badań, rób badania kontrolne. Pytaj, szukaj, drąż. Bądź gotów do wielkich zmian. Może od razu tego nie poczujesz, ale z czasem okaże się, że są to zmiany na lepsze.

7. Dbaj o swój wygląd, nadal jesteś człowiekiem! Ruszaj się – codziennie chociaż spacer lub basen.

8. Jesteś tym, co jesz. Zasada numer jeden: zero cukru! Zasada numer dwa: przede wszystkim owoce i warzywa.

9. Nie odtrącaj rodziny i bliskich. Szukaj wsparcia. Korzystaj z pomocy psychoonkologa lub innych form terapii. Twoja kondycja psychiczna jest bardzo ważna.

10. Pamiętaj, że jesteś najważniejszy, kochaj siebie. Brzmi banalnie, ale działa cuda.

Myśl pozytywnie i uśmiechaj się szeroko, możesz być szczęśliwy nawet z rakiem!

Żyj dniem dzisiejszym, to, co było, minęło, a co będzie? Tego nie wie nikt. Ciesz się życiem, nadal żyjesz! Dziękuj Wszechświatowi, Boskiej Mocy, Aniołowi za każdy dzień.

ŁEB DO SŁOŃCA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz