Od góry, zgodnie z ruchem wskazówek zegara: Marlies Dekkers, Alkopoligamia, Incarico, VPL, Top Shop, Constantly Varied Gear.
Niedawno zostałam poproszona o wykonanie analizy rynkowej dla nowopowstającej marki bielizny. W biznesplanie tego brandu zawarł się następujący cytat:
"możliwość zaprojektowania swojej własnej bielizny, która wykonamy i wyślemy (a dokładniej mówiąc na 3 projektach naszej bielizny tj. jakiejś sportowej, seksownej i innej będzie możliwość narysowania swoich wzorów i wyboru kolorów itp.)."
Wytłumaczyłam właścicielkom, że to będzie potwornie drogie
przedsięwzięcie. Będą potrzebowały ok. 80 wykrojów misek i
20 obwodów, do tego całej masy materiałów trzymanych na miejscu.
Materiały będą się kurzyć, niszczeć i butwieć, a klientki
wcale nie będą chętniejsze żeby płacić ok. 300 zł (bo tyle
wynosi skalkulowany koszt uszycia stanika custom), dodatkowo jeśli
będą chciały robić to naprawdę na zamówienie, to będzie to oznaczać wieczne ganianie za nowymi materialami, bo klientce się zachciał
neonowy żółty jedwab w misie (Czy tylko ja chcę neonowego jedwabiu w misie? Ojej. Szkoda.). Żadna duża marka na rynku tego nie
robi, bo nie opłaca się to nawet gigantom o obrotach rzędu
milionów funtów.
Zastanowiło mnie jednak to, że reszta trzonu oferty miała być standardowo - kilka czerwonych koronek, czarny gładki i nudziarz. Czy skądś już tego nie znamy? Moje propozycje nieco mniej typowych i ogranych wzorów zostały oprotestowane bo 'nikt tego nie kupi!'.
Na rynku jest mnogość marek
oferujących atłasowo-satynowo-koronkowo-koralikowe staniki, ale
takich uszytych ze sportowego meshu czy w dinozaury nie ma w ogóle.
Nie ma też póki co na rynku marki, która zdjęciami z modelkami
celowałaby w trochę inny target. Model Elegance od Curvy Kate na
przykład wielokrotnie padł ofiarą nożyczek niezadowolonych
biustonoszących, bo koronkowa ozdoba z brzegu misek denerwowała lub
nie podobała się. Znakomita część polskich biustonoszy nawet dla
mnie, fanki koronek i hafcików, jest zbyt przeładowana i kiczowata
po prostu - ale w ten zły sposób, w którym widać, że autor
chciał zrobić Francję Elegancję, a wyszła bazarowa ohyda. Kolor
zielony, który mi i wielu kobietom bardzo się podoba w bieliźnie,
jest też jeszcze stosunkowo rzadki, i powoli dochodzimy do powodu tejże
rzadkości. Jest nim związek przyczynowo skutkowy, który gdzieś po
drodze zawitał w naszych głowach: bielizna = zaproszenie do seksu.
Zielony to nie jest kolor seksualności, tymi kolorami są
stereotypowo czerwień i czerń, ewentualnie róż.
Od góry, zgodnie z ruchem wskazówek zegara: My Sugar Skulls, Born Primitive, Salema, Zorenko London, Josefin, Wanelo.
Warto też pamiętać, że bieliznę noszą nie tylko cis kobiety, czyli osoby, których narządy płciowe i identyfikacja są tożsame. Co mają zrobić te z nas, które urodziły się z ciałem kobiety, ale czują się mężczyznami, i nie chcą operacji ani ranienia piersi opaskami uciskowymi? Jakie staniki przewiduje dla nich bra biznes? Mój znajomy, który urodził się z kobiecym ciałem i imponującym kalibrem biustu kupuje zwykłe staniki i pokornie odpruwa wszelkie kokardki, koronki i inne ozdoby, żeby móc mieć stanik, który będzie chciał nosić. Czy nie lepiej byłoby po prostu mieć w ofercie stanik, który niekoniecznie hołduje seksualnej ciskobiecości? Nie tylko transseksualiści chcieliby takich; przecież każda z nas zna jakąś chłopczycę ;) Mylne jest wrażenie, że osoby chcące nosić coś innego niż czerwone koronkowe plandże push up to nisza rynkowa.
ASOS Boudoir Cut Out Moulded Bra
Alexander Wang for H&M
Marlies Dekkers Gloria Plunge Balcony Bra
Linki, które mogą Cię zainteresować, jeśli podobają Ci się te produkty: klik, klik, klik, klik, klik.
Dodatkowo, jeśli popatrzymy chwilę na reklamy bielizny, zauważymy, że bielizna staje się jakby synonimem seksualności, i to w jednym wydaniu - koronka i róż są seksowne, bawełna i żółć nie. Dlaczego ulegamy jednemu wzorcowi seksowności?
Wystarczy spojrzeć na reklamy Axami
czy Tutti Rouge (która nader często stosuje w swoich sesjach model
'słodka niewinna dziewczynka'), żeby zobaczyć ten podtekst: 'noś
bieliznę, będziesz atrakcyjna seksualnie'. Przeciwstawiają się
temu sesje Curvy Kate czy Ewy Michalak, które nie tylko promują
model 'każdy rozmiar i wiek jest piękny', ale także ideę bielizny
jako przyjemności, która sprawia, że możemy zatrzymać się w
ciągu dnia i pomyśleć, jak dobrze jest być wspartą i
zabezpieczoną przed zbytnim baunsem biustu. Modelki na tych
zdjęciach zostały przedstawione - i nie wydaje mi się to przesadą
- z godnością, której brakuje modelkom innych marek. Modelki
wspomnianego Axami chociażby wydają mi się potraktowane jak
manekiny; umalowane do granic dobrego smaku, upozowane w
rozerotyzowany sposób, niektóre ze zdjęć zakrawają na sesje do
męskich magazynów. Modelki Curvy Kate są roześmiane, rozbawione,
widać, że nie tylko mają niezłą zabawę z sesji, ale i firma
traktuje je z szacunkiem i docenia ich wkład w sesję, to jest ich
osobowości i temperament. Dziewczyny na backstage zaprzyjaźniają
się z sobą, podkreśla się, że robią coś w życiu więcej niż
bycie modelkami (wśród dziewczyn z CK mamy nauczycielkę, panią od
HR i policjantkę). Modelki Curvy Kate sprzedają produkt, który
mówi 'noś mnie, a będziesz miała coś wygodnego, w czym będzie
można się pośmiać z przyjaciółkami, i co w dodatku będzie
estetyczne'. Axami sprzedaje produkt, który mówi 'noś mnie, a
będziesz powodowała erekcje'. Przekaz i misja firmy są równie
ważne, jak dobre dopasowanie biustonosza.
'Hello Boys'? Czyżby panowie też nosili staniki?
Tą kwestią jest też
'obowiązkowa' kobiecość w reklamach i sesjach. Niech ktoś mi
pokaże sesję zdjęciową bielizny, w której modelki nie gryzą
palców, nie jedzą słodyczy, nie chichoczą, nie gną się na
satynach jakby miały infekcje dróg moczowych, nie patrzą w
przestrzeń ze wzrokiem sugerującym nadużywanie substancji
psychoaktywnych lub zauważenie krwawego wypadku, nie robią rzeczy
stereotypowo damskich, konia z rzędem dam. Polkom marzy się sesja
dziewczyn strzelających na poligonie, jadących samochodem (nie
jakimś wintydżowym cackiem) po zatłoczonej autostradzie, jedzących
pizzę i plamiących się sosem, naprawiające pralkę, wycierające
dziecku ryjek ubabrany dżemem, wyprowadzające pit bulla na spacer,
rąbiące drewno, słowem - sesja będąca odpoczynkiem od estetyki
'hihi'. Spójrzcie na zdjęcia reklamowe męskich bokserek albo
ciuchów sportowych - czy tak się nie da wystylizować dziewczyn? To
też jest forma zupełnie właściwej i naturalnej kobiecości. W
świecie bielizny nie ma postaci kobiecych, które nie byłyby ą ę
bułkę przez bibułkę, nie ma chłopczyc ani nawet kobiet
androgynicznych, bo lansuje się w zasadzie tylko dwa rodzaje
kobiecości; dojrzałą, agresywną panterę i słodkiego, niewinnego ale kuszącego tą niewinnością króliczka.
Przyjrzyjmy się różnicom między reklamami:
Pytanie: czemu panowie na tych zdjęciach nie liżą łyżek po cieście ani lizaków?
Tzw. poza ginekologiczna. Subtelne.
Chlubny przykład z Polski: Kinga i model Pin Up Goal.
Mnóstwo jest natomiast odniesień do dziewczęcości, i to nie tej pełnoletniej. Dr. Gigi Durham przywołuje nam w swojej książce Efekt Lolity przykłady, jak seksualizowana bielizna trafia do coraz młodszych odbiorczyń:
"[...] Abercrombie & Fitch sprzedaje przeznaczone dla dziesięciolatek stringi z ponętnymi sloganami w stylu 'Wink Wink' czy 'Eye Candy'. Walmart ma w sprzedaży dziewczęce majtki z napisem 'Komu potrzebne są karty kredytowe...?' umieszczonym w kroczu. [...] Brytyjska sieć BHS wypuściła na rynek linię bielizny o nazwie Little Miss Naughty; oferuje ona małym dziewczynkom staniki push-up i koronkowe majtki. [...] W 2007 roku [...] Tesco sprzedawało [...] parę małych podwiązek wraz zabawkowymi pieniędzmi do wkładania za gumkę."
Bielizna to tylko opakowanie na nasze strefy newralgiczne - nie musi być seksowna, natomiast może i powinna być estetyczna. Brakuje nam na rynku bielizny dla dziewczynek, która nie jest przeładowana koronkami i odniesieniami do dorosłej seksualności. Nie odmawiam dzieciom ich własnej płciowości, bo każdy człowiek jest istotą seksualną od urodzenia, ale wydaje mi się, że zdrowszą formą kształtowania tejże seksualności będzie bawełniany stanik w samochodziki albo pizzę niż koronkowy, falbankowaty push up dla dziesięcioletniej właścicielki pączkujących piersi. Przeciwna natomiast w ogóle jestem push upom dla dzieci - nie jest okej wysyłanie sygnału, że od razu musisz mieć prężny biust, albo że potrzebujesz jego protezy, żeby być kobietą atrakcyjną seksualnie. Czas na push upy jest wtedy, gdy dojrzewanie psychiczne osiągnie swój końcowy etap i dziewczynka umie zrozumieć, że jej wartość nie zależy od formatu piersi. Poza tym - czy tylko mi się wydaje, że mamy byłyby chętniejsze do wypraw z córkami do brafitterek, gdyby mogły im zaproponować coś mniej krzyczącego 'JESTEM BIELIZNĄ DO ŁÓŻKA, DLA DOROSŁYCH'? Nie każda dziewczynka też chce nosić falbaniaste róże i cekinki. Skoro mamy plastry opatrunkowe dla dzieci z pieskami, Spongebobem i samochodzikami, to czemu nie mamy staników? Niektóre firmy proponują nawet podpaski z wizerunkami bajkowych postaci, żeby małe dziewczynki łatwiej były w stanie zaakceptować swoje miesiączki. No i na pewno niektóre z nas też sięgnęłyby chętnie po stanik w dinozaury ;)
I proszę mi mówić, że się 'nie da'. Da się.
Jakie są Wasze przemyślenia? Co Wy chciałybyście zaproponować swoim córkom, kiedy te nabiorą kobiecych kształtów bardzo wcześnie? Czy brakuje Wam bardziej androgynicznej bielizny w swoim rozmiarze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz