(źródło)
Victoria’s Secret to znana na całym świecie sieć sklepów z bielizną, ubraniami i kosmetykami. Nie ma chyba osoby, która nie kojarzy z czymś klasycznych, różowych torebek w paski; zdarzyło mi się kiedyś trafić do kosmetyczki, która nimi dekorowała swój salon. Nie ma nic złego w byciu pierwszym skojarzeniem ze słowem ‘lingerie’, jak donoszą angielscy antropolodzy, ale Victoria’s Secret ma jeden zasadniczy problem.
To miejsce, do którego najłatwiej trafić młodej Amerykance, która chce się zbrafitować. Na palcach jednej ręki policzę historie, kiedy któraś z moich znajomych biuściastych trafiła do VS i wyszła w staniku, który faktycznie pasował. 70G wciskane w 80DD, 65D wsadzone w 75B, opowieści tego gatunku można mnożyć. Rozmiarówka Victoria’s Secret to obwody 30-40 (według danych z fanpejdża w wersji polskojęzycznej zostaniemy pozbawione nawet obwodu 30, wiec dziewczyny z mniej niż 74 cm pod biustem - aka setki tysięcy kobiet -mogą się pożegnać z dopasowaniem) i miski od AA do DDD (odpowiednika brytyjskiego E lub europejskiego F). VS cierpi niestety na D+ fobię, która powoduje, że w rozmiarówce nie ma i nie pojawi się literka większa niż D. Po co straszyć takimi ‘monstrami’ jak E lub G? A na co? A komu to potrzebne?
Kilka słów o marce
Rzeczą, za którą firmę należy pochwalić, jest wtopienie bielizny w codzienny krajobraz życia przeciętnej kobiety: kupowanie bielizny to nie jest już wstydliwa czynność, kojarząca się z byciem pracownicą seksualną albo rozwiązłą prowokatorką (oba koncepty zresztą tez powoli przestają być tabu). Dzięki popularności butików VS zaakceptowano ogólnie koncept, że ładna, seksowna bielizna to coś, co może mieć każda kobieta, bo jest to tak łatwo dostępne, jak gazety w kiosku. Obecnie na świecie istnieje ok. 1050 sklepów Victoria’s Secret, a zakupy online sprawiają, że w zasadzie każda Amerykanka może sobie kupić coś, co przyjdzie do niej w różowym pudełku w paski. Sieć została założona przez Raymonda Raya, który, chcąc kupić zonie komplet seksownego dessous, spotkał się z delikatnie mówiąc niemiłym przyjęciem ze strony sprzedawczyń z butików i czul się postrzegany jak fetyszysta. Kiedy jego biznes z katalogami wysyłkowymi bielizny wystartował, Raymond nie spodziewał się, ze 40 lat później majtki z logiem VS będą najczęściej podrabianym produktem z branży bieliźniarskiej w historii, a pokaz nowych kolekcji oglądać będzie 20 mln ludzi na całym świecie.
Kiedy usłyszałam, że w warszawskiej Arkadii ma się otworzyć nowy butik VS z pełną oferta bielizny postanowiłam skonfrontować zasłyszane od innych blogerek bieliźnianych historie z rzeczywistością, i sprawdzić, czy rzeczywiście brafitting w sklepach Victoria’s Secret tak woła o pomstę do nieba, jak znamy to ze Stanów, czy może jednak na polski rynek przeszkolono brafitterki z prawdziwego zdarzenia. Ubrana w stanik sportowy Syrokan ruszyłam na podbój salonu.
Sklep jest podzielony na dwie części - buduarowa, obłożona czarna, lakierowana boazeria część z główną kolejka, i kolorowy, jasny sektor dla kolekcji PINK. W sklepie mamy przekrój przez całą kolekcje, od biustonoszy przez gorsety, bieliznę sportową i nocną, do ubrań i kosmetyków.
...to kiedy wyprzedaże? Jak widać ceny dobijają do poziomu droższych, buduarowych marek, jak Scantilly czy Avocado. Niestety nie zrobiłam zdjęcia metki z ceną stanika, z prostego powodu - ŻADEN z macanych przeze mnie biustonoszy nie miał ceny na metce, ani na standzie.
Dosyć duża jest oferta bielizny nocnej; dostaniemy zarówno koszulki nocne typu slip, jak i piżamki czy szlafroki. Smutne jest natomiast to, że rozmiarówka nie przekracza XL/ 42 - nie zauważyłam nigdzie większego rozmiaru.
Akuku. Agusława zagubiona w świecie różu.
Pani brafitterka, spotkana tuż przy wejściu do sklepu, była raczej niechętna do współpracy. Udało mi się zostać zbrafitowaną - o ile tak można nazwać ocenę rozmiaru na podstawie obwodu biustu i obojczyków - między stojakiem a manekinem, na środku sklepu, przez ubranie i NA STANIK. Profesjonalizm, że hoho. Pani zostawiła mnie z informacją 'to będzie 75D' i odeszła, na moje pospieszne pytanie, czy zasugeruje mi coś co przymierzenia, odpowiadając 'pani sobie weźmie i idzie do przymierzalni'. No... nie poszłam. 1) Kilometrowa kolejka do przymierzalni, 2) za taką obsługę salonowi nie należy się głos moim portfelem.
Kolekcja PINK ma nieco mniej serio charakter: mamy tu zdecydowanie więcej różu i wzorów (często są to groszki jak na kultowych pieskach dmuchanych PINK), kroje są inspirowane urban chic (boyshorty, ‘damskie slipki’, bralety z meshem), nadruki są słodkie i raczej dziewczęce.
Wystawy majtek zaopatrzone są w szuflady - w nich szukamy odpowiedniego rozmiaru, jeśli nie ma go w 'wanience'.
Majty w brzoskwinie i boyshorty - aprobuję, świetny wzór i mój ulubiony krój majtek.
'Staniki sportowe'. W sekcji sportowej było bardzo ciężko robić zdjęcia - światło było nieprzyjazne.
Część sportowa sklepu to zbiór staników sportowych (głównie w wersji miękkiej z push upem lub bez, fiszbinowanych nie zauważyłam). Poza nimi dostaniemy koszulki, legginsy lub spodenki do ćwiczeń i dresy.
Biustonosze i reszta bielizny są pogrupowane na dwa sposoby: krojem i schematem kolorystycznym, dzięki czemu możemy dobrać sobie dół do góry na zasadzie mix&match, albo szukać bliźniaka krajowego w innym kolorze tuż obok.
Plusy dodatnie i plusy ujemne
Podczas przechadzania się po sklepie zauważyłam jedną rzecz, która mnie ucieszyła, i jedną, która postawiła mi włosy na głowie.
Bardzo wiele kobiet, opuszczających butik z różowymi, pasiastymi torbami w ręku miało grubo powyżej czterdziestki. Brawo! Cieszę się bardzo, ze dojrzała Polka czuje, ze ma prawo do kupienia sobie koszulki nocnej składającej się z dwóch pasemek satynowej wstążeczki i płachty całkowicie przezroczystej koronki i noszenia jej z duma, ze cofa się ten mit seksualności, która ma datę ważności do spożycia. Odświeżającym doświadczeniem było zobaczyć koleżanki koło sześćdziesiątki, które nie mogły się zdecydować, czy wziąć wściekle różowe, czy czarne stringi z koronki, i w rezultacie wzięły oba modele. Dojrzałe konsumentki sięgały i po push-upy, i po całkowicie miękkie braletki, w nosie mając, czy produkt pochodzi z linii PINK (przeznaczonej raczej dla młodszych dziewcząt i kobiet) czy z głównej, buduarowej.
Kupiłabym - jeno co z tego, gdy rozmiaru brak?
I tu niestety przechodzimy do kwestii, która spowodowała u mnie niemałą irytacje. Po salonie otóż chodziły nie tylko dojrzałe kobiety, młode trzpiotki jak ja, i rozchichotane nastolatki (wiadomo - VS w Polsce, taki hajp, instagramerki noszą, trzeba zobaczyć i wydać całe kieszonkowe na jedną parę majtek), ale dziewczynki w okolicach 8-9 roku życia, niektóre w towarzystwie rodziców. Musze przyznać, ze głębokim szokiem był dla mnie widok ośmiolatka, która zdecydowanie potrzebowała swojego pierwszego stanika, ale zamiast zostać zaproszona przez rodzica do sklepu z bielizna dla dzieci, została nie tylko przyprowadzona do Victoria’s Secret, ale i dzierżyła w pulchnej łapce bardzo różowy, bardzo koronkowy, i bardzo wypuszapowany stanik typu plunge. Towar został sprzedany, zapakowany, a dziewczynka opuściła sklep, wymachując torebka, roześmiana i szczęśliwa. Tata wyglądał na zmęczonego zakupami i też szczęśliwego - bardziej chyba z tego, że w końcu wyszli z kilometrowej kolejki.
Mówimy o czymś takim.
Drogie mamy, drodzy tatowie (bo przecież nie wszystkie dzieci są wychowywane przez mamy) - kupowanie małej dziewczynce bielizny w Victoria’s Secret jest moim zdaniem szkodliwe i nie prowadzi do niczego dobrego, a to z dwóch podstawowych powodów.
Po pierwsze - push up sam w sobie jest bardzo złym pomysłem dla rosnących piersi; gdzie one mają się podziać? Jaki komunikat wysyłamy małej dziewczynce? Dzieci w obecnych czasach dorastają w kulturze, która naraża je na ciągłe porównywanie się z innymi, w tym nieistniejącymi, bo stworzonymi w komputerze, modelami urody. Mała dziewczynka, której piersi dopiero pączkują i zaczynają się zaokrąglać, będzie się czoła dobrze w swoim ciele, jeśli jest bardzo szczęśliwa posiadaczka rodziców, którzy umieli jej wyjaśnić, czemu jej ciało jest dla niej najlepsze na świecie. Nie każdy rodzic jednak ma tak sakramencka sile charakteru i możliwości, żeby przebić się przez strumień szkodliwych komunikatów płynących z mediów społecznościowych, wiec duża liczba dziewcząt będzie przekonana, że nie duże czy wolno rozwijające się piersi stanowią nie tylko rodzaj niepełnosprawności, ale i przyczynek do tego, żeby być ‘tą gorszą’. Rozwiązanie? Push up. Każdy dorosły powie, że to wariactwo, niektórzy śmieją się, że jeszcze mniejsze dziewczynki zakładają stanik mamy i wypychają go skarpetkami. Różnica jest taka, że paradująca w za dużym biustonoszu rodzicielki dziewczynka przebiera się za mamę właśnie, piersi, których nie ma, są dla niej takim samym atrybutem kobiecości jak czerwona szminka i szpilki, w których się przewraca. Starsza dziewczynka, która zaczyna dojrzewać płciowo, postrzega swoje piersi lub ich brak często jako społeczne być albo nie być, bo zostanie wyśmiana przez koleżanki czy kolegów za bycie ‘deska’; w mediach nie widzi kobiet z bardzo małym, nieokreślonym strojem biustem, albo widzi w kontekście komediowych brzydul. Kupienie takiej dziewczynce push upa to komunikat ‘tak, faktycznie potrzebujesz protezy biustu, bo ja, jako dorosły i Twój opiekun, nie protestuje’.
Po drugie - w mediach niestety od lat 90’ coraz prężniej funkcjonuje wizerunek ‘seksownej dziewczynki’. Kto nie widział seksownych strojów uczennicy w sex shopie albo pornografii spod znaku ‘barely legal’ niech podniesie rękę. W zbiorowej wyobraźni funkcjonuje pewien archetyp kuszącej lolity (termin wzięty z powieści Nabokova), która nie tylko świadomie wkracza w życie płciowe, ale i potrafi uwieść nauczyciela czy opiekuna (jeśli któraś z Was ciekawi ten temat, zapraszam do wczytania się w książce Efekt Lolity autorstwa Meenakshi Gigi Durham). Generalny konsensus jest taki, ze nastoletnia lolita to pozornie niewinna, ale w rzeczywistości kusząca dziewczyna, która doskonale wie, co robi, opierając się o biurko nauczyciela i eksponując biust. Problem zaczyna się wtedy, gdy zdamy sobie sprawę, że dwunastolatka z rozwiniętymi piersiami owszem, jest niewinna i być może pożądana, ale w żaden sposób nie jest w pełni świadomie kusząca i nie ma możliwości zgodzić się świadomie na seks, bo nie rozumie ani tego, czym jest, ani jego konsekwencji. Przepis na ofiary molestowania ze strony wychowanych na pornografii typu schoolgirl mężczyzn gotowy. “Widziałem na filmie, że takie to lubią się bawić, a teraz zobacz, sama prawda! Rozbiera się taka przed wuefem, a tu czerwone koronki!“
Z jednej strony można to traktować jako wyssaną z palca bzdurę i doszukiwanie się problemu w niczym - a drugiej zewsząd wyskakują nam przykłady na to, ze niestety nie jest to wymysł. W Japonii erotyzacja mundurka uczennicy jest tak wielka, że molestowanie dziewczynek w pociągach jest standardem, któremu nikt się już na wyspach nie dziwi. Turystyka seksualna do krajów, w których wiek przyzwolenia na seks jest niski albo karalność seksu z dziećmi jest niska, kwitnie. W sklepach na Halloween pojawiają się dziecięce kostiumy, które niczym nie różnią od strojów małych prostytutek z kambodżańskich ulic. Kiedy dziewczynka w wieku nastoletnim pada ofiara pedofila, natychmiast pojawiają się głosy, że nastolatki są takie, śmakie, czy owakie, i pewnie sprowokowała, a tak w ogóle to wygląda jak młoda kobieta, wiec w czym problem? W tym, ze ‘wyglądać jak kobieta’ może psychiczne dziecko. Dojrzewanie psychiczne nie idzie w parze z fizycznym, przeciwnie; to zmiany cielesne pojawiają się z prędkością światła, i niejedna wielbicielka Barbie obudziła się nagle z całkiem dużym biustem. Obowiązkiem dorosłego jest ocena sytuacji i odrzucenie awansów (realnych lub niecelowych) dziecka, bo poddanie się temu, co dorosły mężczyzna odbiera jako seksualne kuszenie, równa się wykorzystywaniu seksualnemu.
I o ile zgodzimy się wszystkie, ze zamiast chronić się przed przemocą dowolnego rodzaju i zrzucić odpowiedzialność za unikanie jej na dziecko (jak to ładnie ktoś ujął - uczyć córkę, jak się zachowywać, aby ktoś inny został zgwałcony) powinno się wychowywać chłopców na ludzi, którym do głowy nie przyjdzie stosowanie przemocy, to afirmowanie córczanych wyobrażeń o sobie jako przedmiocie czyichś fantazji seksualnych (bo czyż nie o to chodzi umalowanej, wypychającej stanik trzynastolatce - o zawróceniu w głowie koledze?) jest szkodliwe dla rozwoju psychicznego i wspiera koncepcję seksownej dziewczynki. Kupując push up przeznaczony dla dorosłej kobiety ośmiolatce gotujemy sytuację, w której na czternaste urodziny poprosi o makijaż permanentny, a na szesnastkę - o sztuczny biust.
Rodzice - nie kupujcie Waszym dzieciom bielizny w Victoria’s Secret. Nie warto. Pójdźcie z córkami do brafitterek, które znajda im wygodne, estetyczne (wychowanie estetyczne jest zwłaszcza dziś bardzo potrzebne) i dopasowane biustonosze, które nie będą sprawiały, że dziewczynka będzie obiektem seksualnym. Zapewnia jej za to wsparcie i pomogą dojść do ładu z budzącym się poczuciem kobiecości.
Jakie Wy macie skojarzenia z Victoria's Secret? Mieścicie się w rozmiarówkę? A może macie jakąś success story związaną z zakupami w VS?
Część druga tekstu - tutaj.
Normalnie nosze rozmia 70D, niestey od kiedy La senza w Polsce zamknela swoje sklepy zostal mi tylko Cubus badz Calvin Klein. w VS moj rozmiat to 34 c , czyli 75c, ale zaznaczam iz staniki z HM czy jakiejkolwiek innej sieciowki sa dla mnie za waskie w obwodzie.
OdpowiedzUsuń