23.04.2017

Nie Pasuje? Nie Musi.



Mam w szufladzie stanik Wacoal w rozmiarze 32DDD, który podjeżdża, miski mu się marszczą, jest nieco pożółkłym beżakiem i zdecydowanie jest raczej barwą ochronną niż Kusidełkiem. Ale przy okazji jest to również mój ulubiony, ukochany stanik, którego nowego wcielenia poszukuję po necie, bo towarzyszy mi w każdej podróży, w każdym trudnym dniu. Jest idealny, mimo, że każda brafitterka złapałaby się za głowę i kazała mi go zdjąć. Zdradza wszelkie oznaki braku dopasowania, a jednak sięgam po niego w dniach, gdy mój biust kaprysi.

I nie ma w tym nic złego.

Często nam, dziewczynom uświadomionym rozmiarowo, zdarza się przyglądać zdjęciom celebrytek czy nawet swoim koleżankom w pracy i wzdychać 'kolejna ofiara 75B'. Choroba 'zawodowa', ot co ;) Nawet czasem mamy maleńką satysfakcję z tego, że możemy wskazać konkretny powód dla którego stanik nie leży.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że ten perfect fit czasem nie jest taki perfect pod kątem komfortu. Wiemy, że marchewka jest zdrowsza od babeczki z kremem, ale jednak czasem mamy ochotę na babeczkę (oczywiście pomijam tu przypadek dziewczyn, które nieświadomie noszą zły rozmiar i męczą się w nim).

Mam w szufladzie wiele dobrze dopasowanych staników, które nie robią mi krzywdy, ale których nie lubię z dowolnego powodu nosić - nie mój styl, nie moje wzornictwo, nie ten kształt, albo jeszcze coś innego. Pod kątem brafittingu są super, ale cóż z tego, skoro czuję się w nich nie tak komfortowo, jak w podjeżdżającym nieco Wildzie z zamierzchłych lat działalności Curvy Kate? Gumeczki sparciały, satyna nieco straciła blask, ale i tak czuję się w nim jak gwiazda, a Misek Trzeci wybałusza oczy.


Komfort bowiem to nie tylko fizyczne oddziaływanie biustonosza na nasze ciało, ale także nasze psychiczne samopoczucie. Mój beżaczek działa świetnie, kiedy mam dzień ukrycia się przed światem i chęci wysiedzenia cały dzień w piżamie i swoim szydełkowym kocyku - to mój ekwiwalent założenia czapki na głowę w bad hair day. Moje miękkie braletki, które średnio trzymają, nie przeszłyby moich wyśrubowanych standardów i w recenzji dostałyby niskie noty, ale w lato, kiedy zdarza mi się w komunikacji miejskiej zdjąć stanik przez głowę (potliwe cycki FTW), sprawdzają się super. Są absolutnie niedopasowane, ale czuję się w nich DOBRZE.

DOBRE samopoczucie jako suma doświadczeń fizycznych i psychicznych powinna być naszym celem, kiedy szukamy dobrze dobranego stanika. Jeśli jesteś w stanie kupić sobie występujący w dwóch rozmiarach bralecik z Obsessive i nosi Ci się świetnie - you go girl, zazdroszczę. Jeśli bułeczka pod pachą jest okej i mimo niej czujesz się jak królewna z bajki albo Wonder Woman, też cudownie. Nie moja to sprawa i nie mam za bardzo prawa do zwracania Ci uwagi na to, mogę tylko westchnąć, bo na mnie Obsessive nie leży ;) Ja kontra bielizna erotyczna to w ogóle osobna historia, ale będę próbować ku chwale ojcowizny. Wierzę. Wierzę gorąco i głęboko, że kiedyś znajdę tą markę bielizny erotycznej, która będzie wygodna!



Główna moja myśl jest następująca - zasady brafittingu to tylko zasady. Za ich łamanie nie idzie się do stanikowego więzienia. Jeśli w czymś czujesz się super, a trochę nie leży, nie przejmuj się! Tak długo, jak na koniec dnia nie czujesz się jak ofiara hiszpańskiej inkwizycji, jest okej! Czy w Curvy Kate, czy w Gai, czy w Leg Avenue - każdy biust ma prawo nosić to, w czym mu jest dobrze, niezależnie od tego, czy to przyprawia brafitterkę o zawał. Brafitting jest fantastycznym narzędziem i brafitterki to nasze przyjaciółki, ale ich zadaniem jest wskazać nam, gdzie leżą przyczyny problemów; bólu, dźgania, otarć, chomików pod pacha. Jeśli coś nie jest problemem, to po co to naprawiać? Przesadzenie 80C w 60H jest zbawienne i słuszne, ale jeśli właścicielka piersi woli jednak 65GG, to niech nosi, w końcu to jej biust. A nawet niech nosi 70G, jeśli dalej jej w tym dobrze ;) Wysunę nawet potencjalnie kontrowersyjną tezę, że w ten sposób poznamy dobrą brafitterkę - będzie jej bardziej zależało na naszym komforcie, niż na przestrzeganiu zasad. Przeszłam w życiu jako tajemnicza klientka przez ręce kilkudziesięciu brafitterek i naprawdę garść z nich na pierwszym miejscu postawiła moje potrzeby nad kanony dopasowania (o tym między innymi przeczytacie tutaj). Panie, które były w stanie przyjąć fakt, że dobrze dopasowany rozmiarowo biustonosz przyprawiający mnie o dyskomfort to nie jest 'fanaberia' ani 'pani się przyzwyczai', są na wagę złota i składam im niniejszym laudacje. Jest moim zdaniem błędem w sztuce przekonywać ostanikowywaną nowicjuszkę (zwłaszcza nowicjuszkę!) że komfort to rzecz drugorzędna, przez co ja sama męczyłam się miesiącami w dobrej rozmiarowo Junie, która jednak była sakramencko niewygodna. Cóż z tego, że rozmiar był zgodny z kanonem, skoro zdejmowałam ją chętniej niż uprzednio noszone 85C? Ba, można było przecież dopasować inny krój albo inną zupełnie markę - dobrze wie każda z nas, że niektóre marki po prostu nie leżą na jakimś konkretnym ciele.

(Madź ostatnio kupiła sobie komplet Change o rozmiar za mały, bo tak podoba jej się efekt. My też grzeszymy ;) Ja się nie doliczę, ilu staników pozbyłam się na Allegro, bo chociaż było mi w nich dobrze nie pasowały do brafitterskiego kanonu. Żałuję teraz tego bardzo.

Mam do Was małą prośbę - zróbcie zdjęcia swoich brafitterskich koszmarków, które absolutnie nie są właściwym wyborem rozmiarowym, ale za to czujecie się w nich dobrze, i pokażcie je w komentarzach (niekoniecznie na sobie). Niech ta lekka bułeczka i poszarzały miękkus przestaną być tabu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz